8:47.

Siedzisz obok. Tak jak wtedy, siedzimy na łóżku. W ostatni dzień roku. Rozmawiamy, patrzymy na siebie. We śnie mówisz, że dajemy sobie ostatnią szansę. Po długich miesiącach przytulamy się. Nie czułem wtedy ulgi, czułem spokój i szczęście.

Budzi mnie mój własny płacz, bo usłyszeć, że jeszcze mnie chcesz nie mogło wywołać niczego innego.

Patrzę na zegarek, 8:47. Ta sama godzina jak we śnie. Twarz zalała się łzami, znów.

 

Obudziłem się w nocy. Próbując zasnąć uświadomiłem sobie, że dokładnie miesięc temu, 24 marca w niedzielę minęło pięć lat odkąd się poznaliśmy stając naprzeciw siebie. Pięć lat. Jakby to było przed chwilą.

Brakuje mi Ciebie.

 

(jutro jadę do Warszawy, człowiek z kanału ciekawehistorie pokaże kolejne efekty swojej pracy w kinie; zapewne nie odmówię sobie włóczenia się po tym mieście w miejscach, w których nie powinienem być.)